Słodka kąpiel z Bath&Body Works

Cześć :)

Dziś będzie szybka recenzja płynu do kąpieli Bath&Body Works. Jakiś czas temu wygrałam paczkę z kosmetykami tej firmy, z czego się niezmiernie cieszę :D Kosmetyki powoli zużywam, ale najmniej zostało mi płynu do kąpieli i dziś przyszła pora na jego recenzję. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam gorące, pachnące kąpiele z pianą. Nie wyobrażam sobie życia bez wanny :D Z tego powodu bardzo chętnie stosowałam płyn do kąpieli Bath&Body Works Sweet Pea



Płyn zamknięty jest w poręcznej butelce z praktycznym dozownikiem, który nie wylewa wielkich ilości kosmetyku, a dozuje je małymi strumieniami. Opakowanie jest bezbarwne, dzięki czemu widoczne jest zużycie kosmetyku. Grafika jest słodka i dziewczęca. Idealnie uzupełnia się z zapachem, który jest bardzo słodki, a sweet pea oznacza pachnący groszek :) Zapach pokochałam od pierwszej kąpieli. Jest bardzo relaksujący i unosi się w całej łazience jeszcze długo po kąpieli.
Kolor kosmetyku w opakowaniu jest różowy, ale na ręku jest przeźroczysty. 
Konsystencja płynu jest dość gęsta.




Skład


Tak jak wspomniałam, płyn pokochałam od pierwszej kąpieli. Piękny, słodki zapach, który unosi się w łazience, utrzymuje się również na skórze. Kosmetyk pieni się bardzo dobrze, a piana nie znika po dziesięciu minutach :) Kąpiel z dodatkiem płynu Bath&Body Works nawilża i zmiękcza skórę, która gotowa jest na przyjęcie balsamu, masełka itp. Uwielbiam kąpiele z dodatkiem tego płynu i bardzo żałuję, że zostało mi już go niewiele na dnie. Wcześniej nie miałam kosmetyków o zapachu pachnącego groszku i już żałuję, bo zakochałam się w nim. Lubię takie nuty zapachowe jeżeli chodzi o kosmetyki do kąpieli i pielęgnacji ciała. 
Bardzo cieszę się, że wygrałam kosmetyki Bath&Body Works, bo sama bym pewnie sobie ich nie sprezentowała :) Płyn do tanich nie należy, bo 295 ml kosztuje 49 zł (cena na butelce). 

Używacie kosmetyków tej marki? Może miałyście płyny do kąpieli Bath&Body Works? :)

Pozdrawiam,
Mar ta

Zrelaksuj się! beGLOSSY październik 2014

Witajcie :)

Październik dobiega końca, a ja jeszcze nie wstawiłam posta z październikowym pudełkiem beGLOSSY. Szybko nadrabiam zaległości i przedstawiam Wam zawartość pudełka. W pudełku zatytułowanym Zrelaksuj się! znalazłam 6 kosmetyków, 5 pełnowymiarowych produktów i jedna miniatura, czyli przyzwoicie :)


W pudełku była też książeczka z próbkami kosmetyków POSE oraz dwa bony, jeden do sklepu Bingo Spa, a drugi do Yasumi.


W tym miesiącu zawartość bardzo mi się spodobała, bo trafia w moje upodobania. Na pewno przetestuję wszystkie kosmetyki.

Moja wersja:

AUSSIE 3 Minute Miracle Reconstructor, odżywka do włosów, pełny produkt 250 ml.
LE' MAADR, woda micelarna do demakijażu, miniatura 100 ml. 
AMADERM, krem nawilżający Urea 5%, pełny produkt 50 ml.
CZTERY PORY ROKU, odżywka 5w1 do skórek i paznokci, pełny produkt 2 ml.
SANASE CHOCOLATERAPIA, peeling dotleniający, pełny produkt 75 ml.
DERMO PHARMA, maska kompres 4 D, pełny produkt 21 g. 


AUSSIE 3 Minute Miracle Reconstructor, odżywka do włosów- kosmetyk nie zachwycił mnie, bo pomyślałam, że jest ogólnie dostępny. Jednak po kilku zastosowaniach polubiliśmy się, a moje włosy po umyciu są miękkie i gładkie.


LE' MAADR, woda micelarna do demakijażu- marki nie znałam, ale chętnie poznam. Lubię micelki, jeżeli chodzi o demakijaż. Ciekawe jak spisze się ten :)


AMADERM, krem nawilżający Urea 5%- krem do twarzy akurat mi się kończy, więc ten będzie jak znalazł. O marce słyszałam różne opinie, więc jak przetestuję to się przekonam.


CZTERY PORY ROKU, odżywka 5w1 do skórek i paznokci- nowe produkty tej marki zaciekawiły mnie i w przyszłości miałam zamiar wypróbować tę odżywkę, a beGLOSSY czyta w moich myślach :) Jednak jest to produkt tani i ogólnodostępny, a w pudełku chciałabym dostawać kosmetyki, których sama sobie nie kupię.


SANASE CHOCOLATERAPIA, peeling dotleniający- uwielbiam peelingi, a dotleniającego jeszcze nie miałam. wolę jednak zdzieraki, ale zobaczymy jakie efekty da ten. Zapach nie jest typowo czekoladowy, raczej czekoladopodobny :D


DERMO PHARMA, maska kompres 4 D- maski w płacie są zawsze mile u mnie widziane. Ta poniższa została już wypróbowana :D Szybkie i skuteczne nawilżenie skóry, dodatkowo czuć, że skóra jest odżywiona.


Tak jak wspomniałam, pudełko w moim typie, ale inne wersje bardziej mnie interesowały. Tak jest zawsze, że chciałabym określoną wersję pudełka, ale moje "wewnętrzne, duchowe" prośby nie sprawdziły się :D W tym pudełku najbardziej spodobał mi się krem do twarzy AMADERM oraz peeling dotleniający SANSE.

Jak wyglądają Wasze październikowe wersje? Testowałyście jakiś kosmetyk z mojego pudełeczka?:)

Pozdrawiam,
Mar ta

YVES ROCHER orientalny peeling do ciała z glinką marokańską

Witajcie :)

Uwielbiam peelingi do ciała i często testuję coś nowego. Tym razem padło na orientalny peeling z glinką marokańską Yves Rocher. Byłam bardzo ciekawa tego kosmetyku, a poza tym lubię markę YR. Glinka zawsze bardzo korzystnie wypływa na moją skórę, więc z przyjemnością zabrałam się do testowania tego peelingu. Zapraszam na posta :)




Od producenta:
Orientalny peeling do ciała z glinką marokańską to kosmetyk złuszczający martwe komórki naskórka. Gęsty balsam z glinką marokańską o działaniu oczyszczającym, o ciepłym zapachu owoców z nuta jaśminu i róży, wykorzystuje tradycyjny, marokański składnik zwany "płynnym złotem Maroko" - olejek arganowy. Yves Rocher wyselekcjonował olejek arganowy w 100% biologiczny - bez pestycydów, niemodyfikowany genetycznie, pozyskiwany tradycyjnymi metodami. Delikatne, a zarazem skuteczne działanie złuszczające zapewnia puder z orzechów drzewa arganowego i z pestek moreli.



Etykieta:


Skład:


Opakowanie peelingu to plastikowy, zakręcany pojemnik, który ułatwia wydobycie kosmetyku. Kartonowe pudełko, w którym znajduje się peeling jest eleganckie i orientalne.
Zapach kosmetyku jest słodki, wyraźnie czuć olej arganowy i glinkę. Zapach peelingu nie spodobał mi się, bo za bardzo drażni mój nos :D
Kolor peelingu jest  brązowy przez dodatek czarnych i ciemnobrązowych drobinek złuszczających.
Konsystencja kosmetyku jest bardzo rzadka. Na początku zniechęciło mnie to do przetestowania peelingu. Peeling wręcz przelewał się przez palce. Dodatek oleju arganowego pozostawia na skórze tłusty fil, co lubię.


Moja opinia. Peeling stosowałam standardowo 2 razy w tygodniu. Na początku byłam bardzo sceptycznie nastawiona co do lejącej konsystencji kosmetyku, ale z czasem przekonałam się do kosmetyku ze względu na działanie. Konsystencja peelingu powodowała, że mimo bardzo wielu drobinek złuszczających, zdzieranie było mało odczuwalne. Jednak po spłukaniu peelingu z ciała moja skóra była wyraźnie wygładzona i nawilżona. Tłusty film, który pozostawia peeling, sprawia, że skóra jest miękka. Po dłuższym stosowaniu kosmetyku, zauważyłam, że skóra jest odpowiednio nawilżona i odżywiona, aż do następnego stosowania. Tak jak wspomniałam, bardzo wyraźne jest wygładzenie skóry. Byłam w szoku, że jest gładka, dosłownie jak pupa niemowlaka. Efekt super, ale nie spodziewałam się go, kiedy nie wyczułam porządnego zdzierania. Zdziwiłam się lekko, ale pozytywnie, a to najważniejsze :) Kosmetyk jest raczej mało wydajny, bo pojemnik o pojemności 150 ml, wystarczył mi na ok. 2- 3 tygodnie. Znam kosmetyki o takiej pojemności, które są bardziej wydajne. Peeling jest dostępny na stronie Yves Rocher w promocyjnej cenie 46,90 zł/ 150 ml (cena regularna: 67 zł). Jestem zadowolona z efektów jakie uzyskałam dzięki orientalnemu peelingowi Yves Rocher, ale nadal nie przekonała mnie jego konsystencja i cena. 

Używałyście tego peelingu? Jakie są Wasze wrażenia? :)

Pozdrawiam,

Marta








Kallos Kreatin, maska kreatynowa z proteinami mleka


Witajcie,

dziś będzie o kosmetyku, o którym czytałam już wiele postów. Na moim blogu tego typu kosmetyki pojawiają się, bo  rzadko sięgam po takie preparaty. Moje włosy są zdrowe, nie poddaję ich jakimś szczególnym zabiegom chemicznym itp. Od czasu do czasu prostuję włosy i nakładam szampon koloryzujący. Same widzicie, że nie ma tego wiele :-) Jednak każde włosy potrzebują czasem dawki nawilżenia i odżywienia, szczególnie przy tylu zanieczyszczeniach w powietrzu. Jeżeli jesteście ciekawe jak u mnie sprawdziła się maska Kallos to zapraszam na posta:-) 


Od producenta:

Kallos kreatin, maska kreatynowa z proteinami mleka do włosów suchych, łamiących się i poddanych zabiegom chemicznym. Dzięki zawartości kreatyny i regenerujących protein mleka, odbudowuje naturalną strukturę włosów wypełniając ich ubytki w włóknach. Odżywia i chroni suche, łamiące się włosy. Po zastosowaniu włosy stają się łatwe do układania, miękkie w dotyku i lśniące. 

Skład:

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Propylene Glycol, Hydrolized Milk Protein, Hydrolized Keratin, Cyclopentasilioxane, Dimenthiconol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone

Opakowanie maski to plastikowy, zakręcany "słoik" o pojemności 1000 ml. Przy takim rozwiązaniu, nie ma problemu z wydobyciem kosmetyku z pojemnika. Grafika opakowania jest przyjemna i kojarzy mi się z Egiptem :-)
Maska jest koloru białego, o gęstej konsystencji, nie spływającej z włosów. Mimo znacznej gęstości, maska nie obciąża włosów i nie pozostawia tłustego efektu. Kosmetyk jest wydajny i dobrze się rozprowadza.
Zapach maski jest świeży, lekko słodki i przyjemny. Jest również trwały, bo dość długo utrzymuje się na włosach. Co osobiście bardzo lubię :-)



Moja opinia. Używam maski od paru miesięcy i zauważyłam, że włosy są miękkie i błyszczące, a w dotyku są delikatne i aksamitne, jak po wyjściu od fryzjera. Po zastosowaniu włosy rozczesują się bez problemu, są odżywione, nawilżone i dobrze się prezentują. Maska nie obciąża włosów i nie pozostawia tłustego efektu. Nawet, gdy włosy są suche to nie ma problemu z układaniem. Maska jest bardzo wydajna, po paru miesiącach, mam ponad połowę opakowania. Maskę kupiłam za ok. 17 zł / 1000 ml. Widziałam jednak, że w Hebe można ją dorwać za ok. 10 zł.
Używałyście maski kreatynowej Kallos? Jaka jest Wasza opinia?
Pozdrawiam,
Mar ta

Ekspresowy wysuszacz do lakieru Pierre Rene


Witajcie:)

Na wrześniowym spotkaniu blogerek w salonie Biomed w Gdyni otrzymałam pokaźną torbę kosmetyków. Pisałam Wam o tym przy okazji tego posta. Wśród masy kosmetyków znalazł się ekspresowy wysuszacz do lakieru Pierre Rene. Jak sprawdził się u mnie ten specyfik? Zapraszam do lektury.


Nail Polish Dryer to ekspresowy wysuszacz do lakieru marki Pierre Rene. Do produktu podchodziłam z ciekawością i rezerwą, bo jestem sceptycznie nastawiona do takich wynalazków. Dotychczas używałam utwardzaczy i lakierów typu top coat, a z takimi w spray'u nie miałam styczności. Mimo obaw, chętnie przetestowałam ten produkt. Od spotkania minęły ponad trzy tygodnie i preparatu używałam już wiele razy, bo średnio co trzy dni zmieniam kolor lakieru :D

Etykieta


Opakowanie wysuszacza wygląda na mały dezodorant. Jest poręczne i praktyczne. Jego pojemność to 75 ml.
Zapach kosmetyku jest bardzo przyjemny i słodki. Przy większej ilości preparatu zapach niestety drażni.
Konsystencja wysuszacza to spray. Po aplikacji, paznokcie i skóra wokół nich, są bardzo natłuszczone. Moim zdaniem, aż za bardzo, bo całe ręce są tłuste i nic nie można dotknąć :D
Tłusta powłoka jest bezbarwna.
Moja opinia. W moim przypadku produkt nie sprawdził się kompletnie. Nie zawiodłam się, bo nie oczekiwałam zbyt wiele. Testowałam z ciekawości i nie liczyłam na efekty, bo dla mnie to zwykły "pic na wodę". Zazwyczaj maluję paznokcie na jeden kolor (bez dodatków) i kładę dwie warstwy lakieru. Stosując się do zaleceń producenta, spryskałam paznokcie od razu po pomalowaniu i czekałam na obiecany, ekspresowy efekt. No i...się nie doczekałam :D Po aplikacji wysuszacza, na paznokciach utworzyła się tłusta powłoka, a ja dałam mu jakieś 5 minut na działanie, bo na natychmiastowy efekt nie liczyłam. Lakier niestety się nie utwardził, bo został ślad po moim palcu. Po 10 minutach nadal brak efektów. Lakier stał się trochę twardszy i powstała "gumowa" powłoka, która niestety nie jest odporna na uszkodzenia. Po upływie 25 minut lakier w końcu utwardza się na tyle, że funkcjonowanie jest możliwe. W moim przypadku, do całkowitego wyschnięcia potrzeba jednak nieco ponad 30 minut. Po wyschnięciu ma moich paznokciach utworzyły się małe wgłębienia (coś w rodzaju popękanych bąbelków) i nie wygląda to ciekawie. Wydobycia głębi koloru i specjalnego nabłyszczenia też nie widać. Podczas tego zabiegu wszystko jest tłuste, a i sam zabieg nie jest ekspresowy. Wolę używać top coat'ów, bo te się u mnie sprawdzają i w 10 minut mam suche pazurki. Na moich paznokciach ekspresowy wysuszacz do lakieru nie sprawdził się w ogóle, chociaż wiele razy dawałam mu szansę. Zużyję opakowanie do końca, ale na pewno nie kupię następnego. Cieszę się, że miałam okazję przetestować coś innowacyjnego i przekonałam się, że to nie dla mnie. Zdaję sobie sprawę, że każde paznokcie są inne i ktoś inny może być zadowolony z tego kosmetyku. Cena: 20,49 zł/ 75 ml.

Jestem bardzo ciekawa czy wysuszacz Pierre Rene sprawdził się u którejś z Was?
Koniecznie dajcie znać jakie są Wasze opinie na ten temat.

Pozdrawiam,
Mar ta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...