The Body Shop: peeling i tonik. Hity czy przeciętniaki?

Cześć Dziewczyny :)

Od ponad miesiąca testuję żel/peeling i tonik marki The Body Shop. To było moje pierwsze doświadczenie z kosmetykami do pielęgnacji twarzy tej marki. Wcześniej używałam głównie balsamów do ust lub masła do ciała. Byłam bardzo ciekawa tych kosmetyków. Masła i balsamy do ust są rewelacyjne. Ich zapachy są powalające, a działanie przyzwoite. Czy kosmetyki do pielęgnacji twarzy są równie dobre? Może to po prostu przeciętniaki? Zaraz wszystkiego się dowiecie :) Zapraszam do czytania :)



Pierwszy w moje ręce wpadł Vitamin C facial cleansing polish: peeling do twarzy The Body Shop. Byłam bardzo ciekawa tego kosmetyku. Wiązałam z nim wielkie nadzieje...


Żel/ peeling do codziennego mycia twarzy z mikrogranulkami, które łagodnie ścierają naskórek. Zawarta w żelu witamina C chroni skórę przed szkodliwym wpływem środowiska.

Skład



Opakowanie. Kosmetyk zamknięty jest w tubce z zamknięciem na "klik". Tuba jest miękka i nie ma problemu z aplikacją. Kolorystyka opakowania też jest przyjemna i przyciąga wzrok, bo dominuje żółto- pomarańczowy kolor.
Zapach kosmetyku jest przyjemny, cytrusowy i nie drażni. Bardzo lubię takie świeże, orzeźwiające i owocowe zapachy. 
Konsystencja kosmetyku jest bardzo gęsta i zbita, co nie do końca mi odpowiada, bo ciężko rozprowadzić kosmetyk na twarzy. Odpowiednia ilość wody rozwiązuje sprawę. Mikrogranulek też jest niewiele, więc roli peelingu nie spełnia praktycznie w ogóle. Moim zdaniem jest to żel myjący do twarzy, dlatego będę dalej nazywać ten kosmetyk "żelem".
Kolor żelu jest przezroczysty, a mikrogranulki mają pomarańczowy kolor. Jednak są słabo widoczne, bo jest ich bardzo niewiele.


Moja opinia. Miałam nadzieję, że będzie to naprawdę dobry peeling. To było moje pierwsze rozczarowanie- peeling z niego żaden. Jako żel spisywał się całkiem nieźle. Skóra była miękka i oczyszczona. Po dłuższym stosowaniu, zaczęłam odczuwać znaczne ściąganie skóry, które narastało. Na początku nie miałam tego problemu, dopiero później zaczęły się schody. Ściąganie skóry było  następnym rozczarowaniem, ale to nie wszystko. Z czasem zaczęłam zauważać, że moja skóra staje się coraz bardziej przesuszona, szczególnie na policzkach. Rozczarowanie ostatnie, czyli przesuszenie skóry, przesądziło o losie kosmetyku. Ściąganie i przesuszenie skóry to było dla mnie za wiele, szczególnie latem. Postanowiłam odstawić żel The Body Shop. Po odstawieniu kosmetyku problem zniknął, dlatego już do niego nie wracam. Zostało mi go niewiele, więc nie będzie większej straty. Szkoda, że takie rzeczy zaczęły wychodzić jak zużyłam prawie całą tubkę! Dobrze, że nie zdążyłam kupić drugiej! Na pewno kosmetyk do hitów nie należy, jest to raczej słaby przeciętniak, który nie jest wart swojej ceny. Z jednej strony oczyszcza i zmiękcza skórę. Z drugiej strony, po dłuższym stosowaniu, przesusza moją skórę, a po jego zastosowaniu towarzyszy mi uczucie ściągania skóry. No i miał być peelingiem, a nie jest. Zapłaciłam za niego 31 zł/ 100 ml w promocji. Uważam, że nie trafiłam z zakupem, ale wiem już, że nie spróbuję ponownie.

W czasie, kiedy (jeszcze!) byłam zadowolona z żelu The Body Shop, zamówiłam sobie tonik, a dokładnie Tea Tree Skin Clearnig Toner. Wiele dobrego słyszałam o olejku z drzewa herbacianego i jego działaniu. W ofercie znalazłam ten tonik do twarzy i postanowiłam zamówić.


 Etykieta


Skład
Water, Alcohol Denat., Corn Starch Modified, Caprylyl Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Glycerin, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Allantoin, Calophyllum Inophyllum Seed Oil, Limonene, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Extract, Sodium Hydroxide, t-Butyl Alcohol, Citral, Leptospermum Petersonii (Lemon Tea Tree) Oil, Denatonium Benzoate, Tocopherol, Caramel, Yellow 5, Blue 1.

Opakowanie. Tonik zamknięty jest w  niewysokiej i twardej buteleczce z zamknięciem na klik. Opakowanie jest przezroczyste i widzimy ile kosmetyku już zużyłyśmy.
Kolor toniku jest kojący. Przyjemna zieleń etykiety i toniku, kojarzy mi się z lasem i odprężeniem.
Zapach. Myślałam, że zapach będzie przyjemny i odprężający. W moim odczuciu tonik śmierdzi, ale czuć nutę olejku herbacianego, która jest bardzo intensywna. Zapach kosmetyku jest zbyt intensywny, ostry i trochę mnie drażni, ale mojemu chłopakowi bardzo się podoba. Po dłuższym stosowaniu, przyzwyczaiłam się do ostrego, herbacianego zapachu i teraz już mi nie przeszkadza. Co nos to inne odczucia ;)
Konsystencja. Tonik jak tonik, każdy ma podobną konsystencję. Ta nie zostawia tłustej warstwy na skórze. Na dnie butelki zbiera się osad (olejek herbaciany) i przed użyciem musimy potrząsnąć butelką, aby połączyć dwie warstwy. Przyznam szczerze, że mi się to jeszcze nie udało :D Osad jest tak twardy i przywiązany do dna, że za żadne skarby nie chce się wymieszać z drugą warstwą. 
Moja opinia. Działanie toniku jest średnie. Tonik bardzo dobrze oczyszcza i dezynfekuje skórę, ale to wszystko. Po zastosowaniu toniku, moja skóra bardzo szczypie i towarzyszy mi uczucie ściągania skóry. Takie samo jak przy żelu z witaminą C, o którym pisałam wyżej. Czy to typowe dla kosmetyków The Body Shop?:D Na niekorzyść dla mojej cery, działa alkohol, który jest na drugim miejscu w składzie. Skóra jest oczyszczona, nie lepi się i faktycznie jest matowa. Jednak uczucie ściągnięcia skóry i szczypanie jest tak mocne i uciążliwe, że nie jestem w stanie przekonać się do tego toniku. Zużyję go do końca, bo nie powoduje wysypu wyprysków itp., ale na pewno do niego nie wrócę. Może spróbuję inny dla porównania. Za 250 ml toniku zapłaciłam. ok 20 zł, również w promocyjnej cenie.

Podsumowując: Myślałam, że trafię na hity, a okazało się, że to przeciętniaki i to słabe. Takich kosmetyków wszędzie pełno i można je kupić w tańszej cenie i niekoniecznie z logo TBS na opakowaniu. Kosmetyki nie powaliły mnie, wręcz rozczarowały. Jednak nie chcę się zrażać przy pierwszych próbach i z czasem pewnie wypróbuję czegoś innego. Niestety nie polecę tych kosmetyków, bo sama nie jestem do nich przekonana.

Używałyście kosmetyków do pielęgnacji twarzy z The Body Shop? Jakie są Wasze wrażenia?

Pozdrawiam,
Marta.












9 komentarzy:

  1. Jak do tej pory, używałam jedynie maseł do ciała, które kocham i żelu nawilżającego do twarzy, o którym nie mam jeszcze zdania wyrobionego :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu :/ Ja mam ochotę na serię do twarzy z witaminą E ale 'na szczęście' nie mam dostępu do TBS ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie kusi ta seria z vit C choć akurat peelingu i tak nie brałam pod uwagę

    OdpowiedzUsuń
  4. nie miałam żadnego z nich, ale szkoda, że sie nie sprawdziły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, szkoda, że nie zachwycają :(. Już myślałam, że peeling będzie fajny bo za tonikami ostatnio nie przepadam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. nie miałam, ale wiem, że się z nimi nie zapoznam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam serum w sprayu z witaminą C i wysypuje mnie po nim strasznie;(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojoj nie fajnie się to przedstawia, generalnie nie lubię jak coś ma nazwę "peeling" a tam żel ;]
    No i niedopuszczalne są wszelkie uczucia dyskomfortu, także nie dziwię się, że jesteś nie zadowolona ze obydwu.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że kosmetyki mają taki negatywny wpływ na skórę, a do tego do tanich nie należą.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze :)
Każde pozytywne słowo bardzo mnie cieszy i motywuje do dalszej pracy! :)
Zapraszam do obserwowania bloga :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...